|
Grono Utalentowanych Pisarzy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nIkI(^^)
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Chroptown
|
Wysłany: Nie 2:21, 04 Sty 2009 Temat postu: Napiszcie cósik... |
|
|
Pustka na tym forum jak u mnie w lodówce xDD...Ale rozumiem, że sie dopiero rozwija więc dam kawałek mojego opa które wymyśliłam tutaj, ok? Czekam na szczerą opinię
******
I
Prolog
~
,,Mordując kocham, kochając morduje"
Bordowa aura śmierci lśniąca z tarczy księżyca, rozświetlała mroki ponurego jak dotychczad, miasteczka zagłębionego w słodkim-ale jakże trującym-śnie. Blada suknia zatopiona w błękitnej rzece, falowała w rytmie umykającej z stoickim spokojem, wody
-Kiedy zakwitną wiśnie?
Melodia wybdobywana z malinowych ust, niewinnej dziewczyny z delikatną cerą ziemskiego anioła. Przymykając powieki, kruczo-czarne pasma włosów okalały jej okrągłą twarz. A nocna muza desczczu nieporadnie obmywała jej przyodzianą w biały materiał, ciało
-One zakwitną w zenicie...
Uniosła swą dłoń ślimaczym tępem ku górze jakby chcąc złapa garśc migoczących gwiazd. Karmazynowa ciecz swobodnie spływająca z otwartych ran części palcy- pozbawionych paznokci-pieściła czule nie chcąc puścic, ręce dziewczyny
-Kiedy zatańczą wiśnie?
Otworzyła oczy, a błękitne tęczówki zalśniły smętnym, lecz bogatym w uczucia, blaskiem
-Gdy mała dziewczynka ząśpiewa śpiąc...
-D-Dlaczego...j-ja?-duszony poprzez gorzki smak łez, krzyk rozerwał harmonijną ciszę nocy. Wargi leżącej na ogarniętej przez biały puch śnieżny, trawie, brunetki, wygieły się w mimowolny uśmiech siostry szatana
-Kiedy zasną wiśnie?
-Odpowiesz mi?!-osobliwośc wberw swej woli, przywiązana do drzewa wykrzykneła owe słowa poprzez nieukrywaną złośc. Błękitno oka wzdychając do głębnie, podniosła się niechętnie aby skąpana w rozwodnionej krwi z wodą, mogła spoglądac na uwięzioną blondynkę. Noc przepiękna noc, giwazdy lśnią, natura nuci, księżyc ,,tańczy" na niebie. Ale...to piękno bywa zakaźnym, niczym choroba, niczym grypa czy przeziębienie. Ręce brunetki ubranej w dziecinną sukieneczkę sięgającą do kolan, opadły pozbawione sił witalnych wzdłuż ciała
-Kiedy mała dziewczynka zamknie swe oczy...
-Odbiło Ci? Puśc mnie!-na nic się zdały jęki i warzaski, rwanie i szlochanie. Jedynie jedwabiście gładka skóra została potargana beztialsko przez szorstką powierzchnie grubego sznura. Piwnę oczy błyszczały od słonej cieczy, wylewanej litrami z kącików ocznych związanej nieszczęśnie ofiary, brunetki która w swych zakrwawionych dłoniach drżąco trzymała za plastikową rękojeśc martwego przedmiotu, pozbawionego ciepła, pozbawionego miłości, otoczonego przez lunę wiecznego chłodu, a jego śmiercionośne ostrze jedynie dodaje mu wątły urok
-Kiedy zgniją wiśnie?-blask satelity Ziemi, oświetlił nóż. Blondynka zamarła, serce automatycznie podskoczyło jej do gardła, adrenalina niezmierzenie zaczeła napływac jej do żył płynąc wraz z osoczem. Jedna kropla, dwie koprle, miliony, milony miliardów kropel oczyszcające ślepo oba ciała kapiąc z nieba. Jedno znieczyszczone grzechem zabójstwa, drugie jadem zdradliwej-a zarazem zawistnej-miłości. Stopeczki młodej dziewczyny przesuwały się po nierównomiernej glebie, tułacząc cielesny ciężar za sobą, kiwając się w muzie płaczącego nieba
-C-c-co t-t-t-ty robisz?!-lękliwy głos młodej uczennicy liceum o ciemnistych oczach kory drzewnej, rozprzestrzenił się po zakamarkach bezludnego lasu. Brunetka się uśmiechneła, wykrzywiając swe niewiańskie usteczka szerzej. Podnosząc nóż w kierunku gwiazd, aby ukazac swej związanej ofierze mdły zapach pozostający na srebrzystym ostrzu, pzostałości po innych skatowanych ludzi. Piwno oka drgneła, ni to z zimna, ni to z głodu...tak po prostu...tak zwyczajnie strach się wkardł do jej umysłu i serca. Intucija wyraźnie krzyczała ,,UCIEKAJ" lecz jak gdy jest się skrępowanym, lecz jak gdy nie posiada się sił?
-Gdy mała dziewczynka zmartwychwstanie...Chcesz zobaczyc śmierc?-jasno włosa pokręciła desperacko głową, mając drobną nadzieje iż przezyje. Iż ta niezruwnoważona dziewczyna odnajdzie zatracony rozum i przerwie jej sznury dzielące ją jak gróbe granice od upragnionej wolności. Tęczówki koloru pochmurnego nieba, zaśmiały się diabelsko ukazując iksry mordu. Jej sprawny język dotknoł tępej strony noża. Złocisto włosa znów zadrżała mając jedną myśl, jedno pragnienie ,,Uratujcie mnie". Czubek ostrza bezceremonialnie wtopił się w chude ciało ,,przygwożdżonej" do drzewa licealistki. Krew spłyneła siurczkiem, jęk cierpiącej blindynki, i ta muza...a smętne oczy brunetki zmieniły się w puste, bez emocji, czysta niebieska próżnia
-D-l-a-cz-e-g-o?-wykrztusiła plunąc cieczą smaku miedzi-o koloru niepokojącej czerwieni-patrząc z żalem na ciemno włosą, która niewzruszenie patrzyła w te opanowane przez krystaliczny strach opanował źrenicę, usta, mimikę twarzy, ruchy ciała, blondynki co coraz bardziej cieszyło czarno włosą
-Za żywot, za ogół....za grzech-szepneła sycząc przez zęby. Ostatni wrzask padający z krtani licealistki, następnie samotny ból, ciemnośc i chłodna rozpusta noża...I śmierc...Taniec sam na sam z Boginią Żywotu Ludzkiego. Wędórwka ku światłości zaświatów, aby pożegnac się z światem rzeczywistym. Głowa opanowana przez jaskarwę włosy, podobne do zbóż lub promieni słonecznych, opadła w dół. Puls ucichł. Serce zmarło wraz z całym organizmem. Istota zaliczająca się do płci pięknej, ucichła upuszczając chłodne ostrze kata z swych delikatnych rąk osuwając się powoli na kolana
-Dlaczego?-szepneła skąpana w krwi ofiary. Dużo krwi, mnóstwo krwi. To było najprawdziwsze z zabójstw, najprawdziwszy grzech. Brunetka opatuliła się swymi rękoma szlochając cicho. Wyczuwając towarzystwo srogiej samotności
-Czemu....ja?
-Należysz do nas Spowiedniczko-dziewczyna spojrzała przez ramię zaczerwionymi oczyma obserwując ciemnę postacię widniejące w karmazynowej aurze księżyca. Dygotała z zimna i przemęczenia. W tej osamotnionej nocy wykradła z świata 5 egzystencji, spytacie mnie, zwykłą obserwatorkę, czy to jest sprawiedliwę? Nie wiem. Była okrutna? Owszem. Była sprawiedliwa? Zależy. Jedno wiem, opowiem wam historię pewnej zatraconej w własnych myślach oraz rozterkach dziewczynie. Historię morderczyni, zabijającej dla własnych idei. Fascynujące. A jej imię brzmiało:
,,Spowiedniczka"
[*] ~ [*]
Dźwięk irytującego dzwonienia do drzwi, mógł rozerwac bębęki uszne nawet najbardziej głuchej istoty świata. Mężczyzna, a raczej chłopak-bowiem miał on lat 18-wyrzucił w kąt swój długopis, już lekko znerwicowany ciągłym dobijaniem się do JEGO drzwi. Westchnąwszy postanowił podreptac niechętnym krokiem ku drzwi frontowych
-Już idę!-dźwięk narastał i przyspieszał. Jak na ironię, auta podróżujące z zawrotną prędkością po ulicach obszernego miasta otoczonego przez nieliczne drzewa, pukały do okien studenta
-Neee! Nick-chan! Nick-chan!-przystanoł. Ten dziecinny głos, a jakże anielski. ,,O nie"-pomyślał ukrywając tą myśl głęboko w swej podświadomości aby nikt jej nigdy nie odkrył. Tak jak pozostałe urazy. Klepnoł się otwartą dłonią w czoło współczując samemy sobie. Niestety dobijania do drzwi satwały się coraz to głośniejsze wraz z krzykami. Musiał wpuścic nieznośną przybyszkę, albowiem jego sąsiedzi pomyśleli by dziwnę, bardzo dziwnę, rzeczy, a niebawem jego następnym gościem okazałaby się policja. Nie chciał tego. Nie. Więc otworzył drzwi powoli, klatka po klatcę, już widząc parę czerwonych oczu, już widząc jej ciemne włosy i te azjatyckie rysy twarzy. To ona. Jego własna apokalpisa, gehenna bólu na dwóch nogach
-Chiyoshi...Hikariko-szepnoł nastolatek otwierając drzwi na oścież. Dziecięca radośc pieściła ciałko młodocianej pisarki, której luna szczęścia wraz z optymizmem nigdy nie gasła. Nawet gdy jej tata odszedł za kraj, a matka popełniając samobójstwo oddała ją w ręce siostry, ciotki Chiyo. No tak, dziś sobota. Dzień poświęcony jedynie dla Hikariko, jego przyszywanej siostry, a zarazem rodzimej kuzynki. Azjatka bezprecedensowo wkroczyła dumnym krokiem do środka mieszkania rozglądając się wokoło. Nierozpokowane pudła kartonowe trzymające w swym wnętrzu meble czekające jedynie do wypełnienia pustki pokoi, i ten chłód bijący z nieudekorowanych ścian dosyc starego budynku przysprawiał małolatę o migrenę
-Baka Nick-chan! Przecież miałeś sam się urządzic, Oba-chan wyraźnie mi ględziła Ci kazania iż jesteś samodzielny itp, itd. Weź się w garśc Nick!-opadła na pobliske krzesło, które stało przy biurku. O dziwo one były ,,rozpakowane"-że tak to ujmę. No tak, biurko i krzesło to ulubione przedmioty pracy Nicka. Japonka sięgła swą sprytną ręką po wypełnione kartki papieru...Jej wzrok przykuła fabuła tej opowieści
-O widzę, że zaczołeś prowadzic kolejny komiks. O czym tym razem?-zapytała swymi ciekawskimi oczetami lustrując szkicę rysunków. Student wyrwał jej kartki z rąk, sam je chowając w pobliski karton. Chiyo nadymała swe poliki, nie zadowolona reakcją towarzysza
-Nie ważne. Przeczytasz, jak sama skończysz swą powieśc w ramach rehabilitacji dla ludzkości...
-Moja wina, że ukradłam ten cholerny iPod! On patrzył na mnie z wystawy tymi swymi kocimi oczkami-wybełkotała zmieniając z nieznaną dotąd człowiekowi szybkością, mimikę twarzy. Nick spojrzawszy na nią z pod tak zwanego ,,byka" westchnoł zrezygnoawnie usiadywszy na podłodze gdzie leżała mata do Jogi
-Oczywiście. I mówiła do Ciebie? Daj spokój Chi. Oboje wiemy dlaczego twój ojciec zszedł na zawał-zażartował, a na jego ustach zawitał przebiegły uśmiech. Ciemno włosa zaśmiała się cynicznie kilka razy, kiwając głową w te i wewte. Otóż to, Hikariko zaczeła kraśc gdy miała lat 6! Nawet nie znając znaczenia tego grzesznego słówka, wykradła z sklepu RTV i AGD swoje pierwsze MP3, o dziwo policja do tej pory nie wiedziała kim jest tajemniczy sprawca. Tylko Nick Coldmeen, wiedział jak rozpoczeła się ,,kariera" elektryki swej młodszej ,,siostry". Do tej pory, przez 10 lat jej działalności, została schwytana tylko 5 razy w czym 3 razy udowodniono jej winę. Tylko łkac i użalac się nad jej nieszczęsnym losem, chociaż ustatkowac się ustatkowała. I to jest najśmieszniejsze w tej całej historii
-Ha,ha,ha ale to moja matka dostała nową wannę i lodówkę!-wskazała zwycięsko palcem na swego starszego rówieśnika
-A po za tym, gdybyś był z naszej rodziny wyglądałbyś sexi jak ja...a nie jak jakiś studencik na prowincji-poprawiła swą czarno-różową bluzę ukazując swój cały styl i szyk. Chłopak zaśmiał się raptownie sięgając do najbliższego kartonowego pudła, wyciągnoł z niej miękką, całkowicie bezpieczną, poduszkę która po chwili wylądowała na twarzy poszkodowanej mistrzyni złodziei
-Wolę byc studencikiem, niż marnym prześladowcą sklepów elektronicznych-i śmiech zagościł w ponurych ścianach niedawno zamieszkanego mieszkania. Śmiali się do rozpuku, jak w dzieciństwie, gdy nikt ani nic nie zawadzało im ku szczęściu. Lecz to miało się zmienic. Błękit oczu obserwowało za drugiej strony okna całe zajście. Nogi młódki swobodnie poruszały się naprzemiennie w ustalonym rytmie. Długie włosy koloru piór kruka-wiecznego towarzysza Shinigami-powiewały na wietrze. Blada cera jakoś wyróżniała się wśród całego tła świata codziennego. Wyglądała niczym lalka na sznurkach siedząca na gzymsie ogromnego budynku, stojącego twardo na ziemi. Wydaje się, iż nawet zamach terrorystyczny by go nie zniszczył. A stało by się wręcz coś przeciwnego, zawalił by się pod własnym ciężarem
-Śmiech...-szepneła spierzchnętymi ustami, skąd z popękanych ranek spływały ciurkiem rzeczki soczystej krwi, muskające brodę nastolatki. Jej tęczówki nie mogły wychwycic, wyrwane niczym z bajki dla malutkich dzieci, scenki dwójki kłucących się kuzynów, niedoszłego rodzeństwa. Poprawiając swą nieusłuchaną białą suknię, wraz z niesfornymi kosmykami włosów wychodzących z spiętego przez gumkę, kity włosów, spojrzała w dół. Pod jej stopkami umykały pojazdy na czterech kołach, a ludzię spiesząc się to do pracy, to do szkoły nie zauważyli czychającego za zakrętem niebezpieczeństwa. Rozmowy przez komórki zatrówały nam życie, pogoń za karierą zakłucała nasze kontakty z osobami nam najbliższymi, a pieniądze omotały nasze umysły. Istoty ludzkie, uchodzące za potężną rasę tak do prawdy są słabe niczym kwiat ilokrysu. Dziewczyna powstała nadal spoglądając z niezmienionym wyrazem twarzy w dół, a krew kapła na jednego z przechodnich który uniósł swą głowę ku górze. Rozmawiał przez komórkę, pewnie o karierze lub pieniądzach. Spojrzał w błękitne oczy ciemno włosej Spowiedniczki. To co w nich ujrzał przeraziło go. Ona jedynie z uśmiechem wyszeptała jedno słowo:
-Grzesznik...
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kasai-san
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 13:05, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Początek musze przyznać.... Dech mi w piersiach zaparło, ale potem... Pare błędów i niepotrzebnego słowotwórstwa. Opisy wydają misię naciągnęte... Po myślniku powinna być spacja. Przed w sumie też gdy myslnik jest w środku wypowiedzi lub opisów. Jendka mam nadzieję, że będziesz kontynuowała ta opowieść.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
miSia
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Nie 14:24, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Błędy błędami, każdemu się zdarzają, zwłaszcza mi ;/
Jak moja poprzedniczka stwierdzam, że początek jest niesamowity, bardzo ciekawie się czytał. Potem właśnie już naciągasz trochę opisy, możesz napisać mniej, a dodając opisy innych rzeczy.
Kontynuuj, bo ładnie Ci wyszło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kasai-san
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 16:08, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
A ja mam pytanie, może trochę nie na temat.... Czy każde opowiadanie piszemy w oddzielnym temacie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
miSia
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Nie 16:11, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Tak, każde w oddzielnym )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kasai-san
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 16:18, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
W takim razie idę publikowac starocie, który się może komuś spodobać ^-^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nIkI(^^)
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Chroptown
|
Wysłany: Nie 17:20, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Arigato za szczere ocenki mam nadzieje, że druga nota też bedzie ciekawa xD Szczerze nie wiem ile ta histora będzie miała części O_o...Na razie pędzę na żywioł xD
******
II
Shinei
~
,,Jeżeli spojrzymy w przyszłość świata, ujrzymy głuchą pustkę"
-Słyszałaś coś?-Nick zaprzestał swej zabawy z przyszywaną siostrą podchodząc szybkim krokiem do okna. Ta ujeła go wzrokiem, jakby pytał się o niej-gdy miała lat 7-skąd się biorą dzieci
-Chybaś oszalał Ni-chan! Chodź jakoś urządzimy twoje gniazdko-dodała ironicznie z uśmiechem upadłej anielicy. Zapewne coś szykowała, coś piekielnie niebezpiecznego. Coldmeen otworzył okno na oścież rozglądając się desperacko za czym kolwiek, co przykuło by jego uwagę. Nic, nawet cząstka ,,tego czegoś" czego wyszukiwał. Wzdychając ramionami zamknął okno
-Okey! Bierzemy się do roboty Chiyo!
[*] ~ [*]
-POMOCY!-krzyk rozrywający ciszę narodowego parku. Zakrwawiony ekran komórki, wyświetlał imię i nazwisko rozmówcy z którym już nigdy nie porozmawia owy posiadacz skąpanej w krwi. Jego-już-martwy trup upadł obok przedmiotu zagłady ludzkości-pozornie nie wyglądającego, co nie? Lecz to go zgubiło. Ten brak czasu dla dzieci i rodziny.Ciągłe rozmowy między narodowe przez komórkę. Niebiesko oka wytarła swe usta wewnętrzną stroną dłoni zlizując z niej smaczną ciecz, o smaku zardzewiałej miedzi. Wampiry na pewno miały w tym momęcie ucztę wszechczasów. Jednak one nie istnieją. Chyba...Niezmierzone są tajemnice Ziemi. Nóż upadł u podnóży nóg Spowiedniczki. Zamglone oczy jej ofiary, spoglądały na nią z wyrzutem. Zabiła go, z zimną krwią, ale zabiła.
-,,O jednego mniej"-pomyślała z dumą nachylając się nad martwym ciałem mężczyzny. Kto kolwiek raz spojrzy na Spowiedniczke, już nigdy nie wykorzysta tych oczu by spojrzeć w niebo. Bowiem oznacza to, że jest grzesznikiem jakich mało. Ucałowała jego martwe wargi spijając słodkawy smak grzechu
-Twój jad jest nadzwyczajny. Giń, umieraj i cierp. Tym razem to diabły się tobą zajmą, niewdzięczny-szepneła wtapiając swą dłoń w jego klatkę piersiową, w celu powolnego wyciągnięcia serca z jego klatki piersiowej, aby wyrzucić je gdzieś w cienie okolicznych drzew
-Dziękujemy....Spowiedniczko.....-ciche głosy krążyły wokoło wydobywane z krtani zebranych wokoło ludzi przebrane w czarne szaty, a ich twarze zostały zakryte przez ogromne kaptury, jakby ukradzione przez mnichów. Owa Spowiedniczka, uniosła się na nogi widząc jak po jej smukłych dłoniach spływa krew mężczyzny. Obserwowała to z taką fascynacją i zaciekawieniem, iż zapomniała o towarzystwie-wcześniej wspomnianych-postaci
-...A tak, nie ma za co-odparła po chwili
[*] ~ [*]
Ruch na ulicach Tokio, stawał się coraz gęstniejszy wraz z przybliżającymi się godzinami szczytu. Chiyo wraz z swym starszym towarzyszem przedzierali się zachłannie przez tłum zabieganych ludzi. To jak chodzenie pod porywisty wiatr, prawie niemożliwe...Morze istot zamieszkujących wspomniane wcześniej miasto, poruszało się w jedym ustalonym rytmie, lecz Hikariko wraz z Nickiem musieli iść wbrew woli ludu. Jak zwykle
-Hayakku, Nick-chan!-ciemno włosa azjatka, oddaliła się znacząco od swego kuzyna machając do niego radośnie ręką, stojąc obok świateł dla pieszych. Coldmeen, stojąc na drugiej stronie pasów. Brunet z cichym westchnięciem schował swe dłonie do kieszeni spodni, chowając dolną część twarzy zza wysokim kołnierzem kurtki
-Ni-chan...-dodała z wyrzutem, podpierając swój ciężar o elektroniczny znak drogowy. Gdyby nie fakt, iż jest przyczepiony do chodnika, czerwono oka za pewne by go ukradła. Niestety los bywa okrutny
-Już idę Chiyo!-odparł głośno, jednak nikt z przechodnich tego nie usłyszał. Byli zbyt zajęci sobą, swoim egoizmem. Japonka przeniosła swój wzrok na czerwone światło dla pieszych, oznaczające zakaz przechodzenia przez pasy, zaczeła się niecierpliwić. Oczywiście, kiedy ona czegoś chciała nigdy tak się nie działo. Nawet gdy modląc się do Boga poprzez gorzkawe łzy, błagała go aby nie odbierał jej tego co najcenniejsze dla niej. Stało się coś przeciwnego, odebrano jej rodzinę, dom, dobrobyt...I to zadziwiające w samej osobie Chiyoshi, nigdy się nie poddawała, nigdy się nie załamywała. Tylko pędziła przed siebie, chcąc pokazać ludzkości swą potęgę i siłę. Tak naprawdę, Hikariko była natchnieniem dla fabuły komiksów czy też mang, tworzące się pod sprawną dłonią studenta. Chiyo nawet nie mając pojęcia, za każdym razem stawała się główną bohaterką, prac Nicka. Chociaż chłopak nigdy nie przyznawał się do tego, iż zależy mu na tej rozwrzeszczanej małolacie. Kochał ją
-Przechodź Nick-chan!-krzykneła z oddali nawiązując po raz kolejny raz kontakt z swym kuzynem, który skinąwszy głową nadal cierpliwie czekał na zmianę świateł. Niestety Chiyo była inna niż 18-latek. Mrużąc zadziornie powieki, dziewczyna zaczeła kroczyć swym pewnym krokiem w stronę osobliwości ,,brata". Ten wyrwany jakby ze snu, od razu otworzył usta by coś powiedzieć, Aby przerwać dalszy pochód, kuzyneczki. Jednak nie potrafił, intuicja mu podpowiadała, iż jego reakcja jest mylna. Tak jak się spodziewał, była i zawsze pozostanie omylna, zawodząca, wątpiąca. Krok w przód, kolejny z kolei, jej but brutalnie wskoczył w kałuże brudu oraz kurzu ulicy, krople resztek deszczu rozprysły się na miliony kryształów, upadając tym samym na świeżo uprane jeansy, młódki. Jednak ona sama, się tym kompletnie nie przejąwszy, biegła ku studentowi, nie zważając najmniejszej uwagi na pędzące samochody które w każdej chwili mogły stać się narzędziem jej śmierci
-Ni-chaaan!-jej radosny krzyk przykół uwagę przechodnich. Iskry radości migoczące się nienagannym optymizmem, usta wykrojone w szeroki uśmiech przez samą Fortunę, luna otaczająca jej osobliwość, ta tajemnicza, ta jednoznaczna....Jeden dźwięk rozbrzmiał na ulicach zatłoczonego miasta. Nastała cisza, cisza będącą wieczną towarzyszką śmierci na czele z samotnością. Nick podniósł wzrok ku górze, gdzie słońce zakrywało się zza granatowymi chmurami niebios zapowiadając kolejny deszcz. Zamrugał powoli, po sekudndzie dostrzegając maleńką posturę dziewczynki. Młoda, pociągająca jak na swój wiek, szkliste oczy-niczym ukradzione od lalki-koloru błękitu, długie włosy na pozór przypominające pióra czarnych ptasząt. Uśmiechała się, szatańsko, satanistycznie, ozięble....Brunet nie wiedział co się właściwie z nim dzieje. Ba! A tym bardziej z otoczeniem, z jaką prędkością się zmienia, co się tak w ogóle zmieniło...o słowa chyba iż powiedziała to tak cichą, że nawet jastrzębi słuch Coldmeen'a nie mógł wyłapać natarczywie wypowiadających słów dziewczyny
szeroki uśmiech
-Shi...-pierwszą sylabę zrozumiał. O dziwo. Musiał wytęrzyć swoje wszystkie zmysły, lecz więszośc jego uwagi poświęcił zmysłowi wzroku oraz słuchu. Zmarszczył brwi, wraz z czołem
-...ne...-druga sylaba, sukces. Chociaż błądząc zachłannie po dolnej twarzy, precyzyjniej formułując, po jej ustach, nie wiedział co ta kruczo czarna, żywa lalka, pragnie mu przekazać
-...i-koniec, to koniec. Tak bynajmniej myślał Nick
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|